Już po samym przebudzeniu
stwierdziłem, że ten dzień będzie beznadziejny. Głowa napieprzała mnie od
wczorajszej słabości, która wraz ze zniknięciem nocy, ulotniła się w nicość.
Czułem jednak, iż do mnie powróci i jak za każdym razem ze wzmożoną siłą.
Usiadłem na kraju
łóżka, poruszając zdrętwiałą nogą. Oddychałem bardzo wolno, żeby wrócić do
normalności. Nie pamiętałem już nic z wczorajszego dnia. Wiedziałem, że jego
finał nie był zbyt szczęśliwy, przynajmniej dla mnie. Bez żadnych ceregieli
ubrałem się i zszedłem na dół.
Gdy zjadłem posiłek
popularnie zwany śniadaniem, którego jednak nie można było tak nazwać ze
względu na jego skład, sięgnąłem po kurtkę. Zakładając ją, włożyłem rękę do
kieszeni, szukając w niej papierosa. Wyczułem tylko pustkę, jednak nie głębszą
niż w moim sercu. Gdybym do niej włożył dłoń, nie poczułbym żadnego dna.
Oddałbym wszystko za jednego
skręta, nawet za jednego bucha. Teraz wszystko zaczęło do mnie wracać. Przygoda
z Tomkiem, Pizda, i to co wydarzyło się później.
Po chwili wyszedłem na
zewnątrz. Przywitał mnie powiew wiatru, który zrzucił kaptur z mojej głowy. Odchyliłem
ją delikatnie, wczuwając się w żywioł.
Byłem częściowo taki jak on. Bardzo zmienny. Mogący kogoś zamrozić,
zabić. Powodować ból i siać wszędzie zimno przejmujące ludzkie serca. Gdy
poczułem się w pełni przebudzony, ruszyłem w stronę przystanku.
Droga do niego była tak
podziurawiona, że musiałem cały czas patrzeć po nogi i ostrożnie stawiać kroki.
Nie specjalnie mi się spieszyło. Na pewno wszyscy będą mnie obgadywać za to, co
zrobiłem Adze. Pewnie przedstawi swoją, bardziej dramatyczną i poniżającą mnie
wersję wczorajszego seksu, która oczerni mnie w oczach klasy i szkoły. Nie była
to pierwsza i na pewno nie ostatnia taka sytuacja, już do tego przywykłem. Bardziej
martwiło mnie co innego. Fakt, który zacząłem sobie uświadamiać stosunkowo
niedawno. Zawsze siedział we mnie , lecz nie potrafiłem go wydobyć. Wygrzebać z
własnego śmierdzącego wnętrza.
Coraz częściej miałem
te napady. Na samym początku pojawiały się one bardzo rzadko. Najczęściej w
następstwie jakiejś przykrej sytuacji, jak pogrzeb, czy ogólnie myśl o śmierci.
Następnie, kiedy coraz bardziej zacząłem się „brudzić” zauważyłem, iż coraz
częściej mnie nachodziły. Im stawałem się brudniejszy, tym moje myśli stawały
się bardziej chwiejne i niekiedy nielogiczne.
Rozważałem rzeczy,
których nigdy bym nie powiedział, że będę się o nich zastanawiać. Na przykład
samobójstwo. Nie potrafię wskazać, kiedy zrodziła się ta idea. Nie potrafię też
powiedzieć, czy moim przypadku jest ona dobrym czy złym rozwiązaniem. W tej chwili, gdy o tym myślę, wydaje mi się
ona całkiem głupia i bezsensowna, ale … Ale wczoraj stanowiła jedyną rzecz
którą w pełni rozumiałem i w pewnym stopniu akceptowałem. Co gorsza, pragnąłem jej, co prawda nie do
końca poważnie, jednak pragnąłem.
Te moje wahania
nastroju napawały mnie strasznym zażenowaniem. Jaki chłopak je ma ? Zaczynał mi
już powoli odwalać. Całe szczęście nie
miałem ich cały czas. Pojawiały się wieczorami, ale to był o jeden raz dziennie
za dużo i to stanowczo.
Najgorsze było, iż nie
przeszkadzał mi najbardziej sam fakt i przyczyna ich występowania, lecz to, iż
zmniejszały moje ogromne ego. Uważałem się w końcu za najlepszego pod każdym
względem. Nic nie mogło się odbyć bez mojej zgody. A te wahania, wpływały na
moją męskość i siłę. Wywoływały łzy, który byłe najgorszą oznaką słabości.
Niedługo skończę jak Daniel, przez nikogo nielubiany, wyśmiany. Jako nikt.
Wreszcie doszedłem na
przystanek. Oczywiście spóźniłem się na empeka, co przywitałem głośnym
powiedzeniem niecenzuralnego słowa, co stare mohery przyjęły z typowym dla nich
zgorszenie. Stare babska. W kościele to takie ofiary zgrywają, a w realu no jak
wiedźminy, tylko że od nich gorzej capiało tym, co nazywają perfumami. Może i
nimi były, jednakże używanie zapachowych wód nie znaczy tyle, co wylanie ich na
siebie jak najwięcej. Ale cóż tam, mały szczególik. Mało widoczny dla ucha i
wzroku, lecz bardzo bolesny dla nosa.
Miałem szczęście w nieszczęściu. Usiadłem na ławce i pomimo
wielkiego zimna zdjąłem rękawiczki. Wyjąłem zeszyt od majcy i zabrałem się za
zadanie zadane przez Pączka. Oczywiście gówno rozumiałem i bez pomocy Zośki
albo lamusów na pewno tego nie ruszę. W sumie dobrze, iż wczoraj je sobie
odpuściłem, przynajmniej nie zmarnowałem bezsensownie czasu.
Siedziałem tak przez
dwadzieścia minut. Co chwilę zerkałem na zegarek. Nie wiem po co. Na pewno nie
bałem się spóźnienia do szkoły, ale samotne siedzenie prowadziło bezpośrednio
to rozmyślań, których za wszelką cenę pragnąłem uniknąć. Skupiałem wzrok na tyłkach
dziewczyn, które razem ze mną czekały na autobus. Wreszcie się pojawił.
Przeżyłem szok, kiedy
wszedłem do pojazdu. Uderzyła mnie fala gorąca, jednak nie byłem z tego powodu szczęśliwy.
Gdyby wytworzyło ją ogrzewanie, nie miałbym nic przeciwko, ale zdawałem sobie sprawę,
iż ciepło pochodziło z oddechów innych ludzi. Dlatego w nim czułem kiełbasę.
Podciągając sobie
gacie, które troszkę mi spadały, usiadłem koło jakiegoś śpiącego gościa. Ten
przynajmniej nie śmierdział.
Przeklinałem się w
duchy, ze nie wziąłem słuchawek. Pewnie leżały gdzieś w największych
czeluściach mojego pokoju. Nie pozostało mi nic innego, jak wpatrywać się przed
siebie.
Z każdą chwilą robiło
się coraz tłoczniej. I nudniej. Aż do chwili gdy do pojazdu weszłam pewna
dziewczyna. Nie chciała stać przy drzwiach, więc przecisnęła się w głąb
autobusu i wyładowała obok mnie.
Jej postać wyglądała
bardzo nienaturalnie. Młoda dziewczęca twarz, dałby, jej maksymalnie szesnaście
lat. Jej drobna buzia wyrażała wstyd i zmęczenie. Po chwili spostrzegłem iż
wszyscy się na nią gapią, co wprowadzało nastolatkę w zakłopotanie. Niektórzy,
tak jak ja, robili to dyskretnie, a inny, jak stare mohery, świdrowały ją
wzrokiem, nie czując czegoś takiego jak zakłopotani. Po chwili zrozumiałem,
dlaczego jest ofiarą.
Z powodu jej ciała, a raczej
brzucha. Dziewczyna była w ciąży. Na pewno nie miała osiemnastki. Oj komuś się
tu wpadło. Nie potrafiłem stwierdzić, co było gorsze: noszenie niechcianego
bachora, czy znoszenie spojrzeń tego całego ludu.
Po chwili odwróciłem
wzrok cicho chichocząc. Jednak babki tego nie zrobiły. Ich oczy wyrażały słowa:
Ale dziwka. Pewnie po imprezach się szlajała. Mówiłam ci, że tak to się kiedyś
skończy. Za moich czasów w jej wieku pracowało się w polu. Ciekawe jak na to
zareagowali jej rodzice. Ale wstyd. Całe szczęście ze ja jestem taka dobra,
codziennie chodzę do kościoła.
Kiedy się już napatrzyły,
zapewne oddały się dyskusji, skąd ona jest
, gdzie mieszka.
A samej bohaterce
wyskoczyły straszne rumieńce i myślałem , że za chwilę zapadnie się pod ziemię,
ale cóż. Mogła się nie puszczać na prawo i lewo. Oparłem się wygodnie i
zamknąłem oczy. Po chwili z zamyślenia wyrwał mnie pewien głos:
- A może byś tak ustąp
jej miejsca ?
Powoli uniosłem ciążące
powieki i odwróciłem głowę. Ujrzałem chłopaka, mniej więcej w moim wieku. Miał
brązowe oczy i włosy. Wzrostem też szczególnie nie grzeszył. Jego twarz była
cała czerwona, z pewnością od temperatury panującej w pojeździe. Usta zacisnął
ze złości, tak, ze stanowiły tylko wąską kreskę.
- Nie widzę powodu, dla
którego miałbym to zrobić . – powiedziałem sennym tonem, pełnym pogardy.
Wszyscy przysłuchiwali się tej wymianie zdań. Mohery nawet kiwały mi głową,
zadowolone z mojej odpowiedzi.
- To, że masz problemy ze swoją męskością to
twój problem i nie będę wnikać- odwróciłem się i ujrzałem na jego twarzy
straszną irytację. Oczy bruneta stawał się coraz mocniejsze i niemal przecinały
mnie na wylot. – Może to przez kompleksy związane z wydmuszką, którą nazywasz
swoim ptaszkiem – rozległy się chichoty, lecz mój rozmówca zachował
kamienną twarz. Bardziej od niego
poważniejszy i upokorzony byłem tylko ja.
-Oj oj oj, ktoś tu chce
zostać bohaterem – odpowiedziałem z rechotem – Odpowiada ci taka widownia ? –
wskazałem na mohery – Piękne panie będą świadkami twojej odwagi. A teraz się
kurduplu odpierdol ode mnie. Prawdziwi faceci mają lepsze sprawy niż uganianie
się za jakimiś babami.
- A co wolisz chłopców
? – tu rozległ się naprawdę głośny śmiech. Babki złapały się za głowę i pośpiesznie
przeżegnały, jakby miało to usunąć słowa chłopaka z ich głów. Gościu zaczynał grać mi
na nerwach.
-Nawet jeślibym wolałem
kutasy od cipek i tak jestem bardziej męski od ciebie – powiedziałem mierząc
jego ciało wzrokiem. Nawet pod kurtką nie było znać żadnej muskulatury. Ja
prezentowałem się świetnie. On był bardzo przeciętny. Taka licha myszka, nie
mająca nic do zaoferowanie.
- Oczywiście nie
zaprzeczę. Często geje mają większe jaja niż osobniki twojego pokroju. Oni na
pewno ustąpiliby ciężarnej kobiecie
miejsca – wreszcie padła ta kwestia. Sama bohaterka wpatrywała się w podłogę.
Za to je obrońca stał mężnie, ze wzorkiem ukrytym w mojej twarzy.
- Dla mnie męskość nie
obejmuje dobrego traktowania dziwek – odparłem. Chłopak zmarszczył brwi, a
dziewczyna skuliła się na dźwięk tego słowa.
- Ale nie …
- Nie wiesz, skąd biorą
się dzieci – przerwałem mu w środku z zdania – Zazwyczaj para po ślubie się o nie
stara. Ale istnieją również przypadki – tu wskazałem na ciężarną – jak w naszej
sytuacji, że dziewczyna puszcza się, obrabia wszystkim, a na końcu zaciąża.
Sprawdź sobie znaczenie słowa dziwka w słowniku, bohaterze.
Myślałem, że gościu na za chwilę wybuchnie. W
jego oczach ujrzałem wielką pogardę. I … Przeraziła mnie ona. Delikatnie skurczyłem
się pod jej naporem. Od razu w mojej głowie pojawiły się te myśli, te co
wieczorem. Tak, jakby on je we mnie wprowadził.
- A skąd dziadzie wiesz, iż tak właśnie było ?
– zaczęło się na ostro. Używanie przezwisk zawsze to oznacza.
- To gogusiu, że dziewczyna
w jej wieku nie może mieć męża, który ją zapłodni. Musiała się puszczać z
innymi. Pewnie nawet nie wie kto jest ojcem. Każdy czyn ma swoje konsekwencje,
moja droga – tu zwróciłem się do niej. – Jak się dawało wszystkim po kolej,
takie są teraz konsekwencje, między innymi nie ustępowanie miejsca w
Krakowskiej Komunikacji Miejskiej.
Dziewczyna zalała się łzami,
cicho szlochając. Chłopak dotknął jej ramienia, bo którym od razy przeszedł dreszcz.
Myślałem, iż za chwilę się na mnie rzuci.
Chciał już coś powiedzieć, jednak autobus przybił do upragnionego przeze mnie przystanku. Zerwałem się z miejsca,
zarzuciłem plecak i pożegnałem towarzystwo słowami.
- Kończę już to
przedstawienie. Tobie udanego porodu życzę. Mam nadzieję, że dziecko poda się
do ojca i nie zostanie taką dziwką jak ty. A tobie kurduplu więcej pokory. Po
ktoś ci w końcu wpierdoli w ten twój pospolity ryj. Żegnam towarzystwo.- nie
oglądając się za siebie wyszedłem i pognałem ku szkole.
Akurat zabrzmiał
dzwonek. Rzuciłem się pędem do klasy. Ledwo zdążyłem przed wychowawcą. Ruszyłem
do ławki.
- No jesteś stary –
powiedział Arek, podając mi dłoń. Przelotnie pocałowałem Zosię w policzek. – Ej Staszek, co się wczoraj stało ? Nagle
wyszedłeś, a Aga była strasznie zła. Wszystkim rozpowiedziała jakieś plotki o
gwałcie. Cała szkoła o tym gada. Jak by …
- Potem - uciszyłem go.
Nie miałem ochoty teraz o tym gadać
- Ciekawe, gdzie jest
ten Nowy. – szepnęła do mnie Zośka.
Udawała, że nie słyszał wcześniejszej wymiany zdań. A nawet jeśliby tak
było i tak na pewno się o tym dowiedziała. Dziękowałem w głębi, że nie poruszył
tego tematu. Rzeczywiście nowego nie było. Rozglądałem się po klasie i
ujrzałem, iż wiele osób tak robi. Wszyscy przy okazji patrzyli na mnie z dużym
zarzutem, jakbym to ja ich skrzywdził. Sam nauczyciel wydawał się zbity z
tropu. Pewnie przygotował sobie jakąś mowę przywitalną, a wszystko trafiła cholera. W końcu sprawdził
obecność i zaczęła się lekcja.
Przerwał ją pukanie do
drzwi. Wszyscy automatycznie odwrócili się w ich stronę. Nagle ktoś niepewnie
je uchylił. Ujrzałem tylko ciemną postać, aż w końcu na jej twarz padło
światło. Wyglądał jak „bohater”.
- O kurwa mać –
przekląłem i natychmiast odwróciłem wzrok. Zośka dziwnie na mnie popatrzyła,
nie wiedząc, o co chodzi.
Naszej klasie ukazał
się nowy uczeń. Miał może metr siedemdziesiąt pięć wzrostu. Nie było to mało,
lecz przy naszej klasie wyglądał mizernie. Jego brązowe włosy były krótko
obcięte, a tego samego koloru oczach widniało przerażenie.
Cała postać
prezentowała się trochę pospolito. Chłopak położył dłoń na dłoni i popatrzył na
nas przepraszająco.
- Przepraszam za
spóźnienie, ale autobus mi uciekł.
Ale z niego dobry
kłamca. Prawie sam dałbym się nabrać.
- Nie ma problemu,
każdemu się zdarza – odpowiedział usprawiedliwiająco Talski. Na chwilkę zapadła
niezręczna cisza. Wszyscy wpatrywaliśmy się w Nowego, co bardzo go zawstydzało.
Wychowawca za to nie wiedział, co dalej powiedzieć, w końcu rzucił:
-Zajmij jakieś wolne
miejsce.
W sali stała jedna
pusta ławka. Była tam postawiona dodatkowo. Dziś cała nasz klasa raczyła zjawić
się w szkole, każdy chciał zobaczyć tego Janka. Wszyscy oprócz Tomka. Chyba
załamał się po wczorajszym zdarzeniu i nie chciał pokazać w szkolę W tej chwili ludzie namierzali Nowego wzrokiem
i oceniali. Każdy wiedział, iż istnieją dwa wyjścia z tej sytuacji.
Albo przyłączy się do
mojej paczki i stanie się popularny. Każdy w szkole będzie go rozpoznawał.
Wzdychanie dziewczyn, używki i świetna zabawa. Na to może się pisać.
Albo , jeśli okaże się
nudziarzem, dołączy do lamusów. Wesprze opozycje, popierająca logiczne myślenie
i krytykującą nas, chociaż w głębi serca będzie nam zazdrościł.
Ciężko było w tej
chwili stwierdzić, do której grupy dojdzie.
Najważniejszym kryterium był wygląd. Jeśli dziewczyny stwierdzą, że jest
przystojny, wkręci się do nas, a później wszystko zależy od niego. Może być
strasznym nudziarzem i jego rola będzie polegać na kupowaniu piwa. A może
stanie się nową gwiazdą technikum .
Jedno wiedziałem, nie chcę
tego głąba w mojej paczce. Nie bałem się konkurencji, no bo jaka tu
konkurencja. Chłopczyk z mysimi włoskami, strasznie przeciętny. Co on może
zapewnić ? Kim on jest w porównaniu ze mną ? Po prostu czułem do gościa
straszną niechęć.
Do tego strasznie mnie
wkurzył w tym empeku. Upokorzył, wyśmiał i ośmieszył. Gdyby ta sprawa
wypłynęła, mój autorytet zostałby podburzony. Nie chodzi tu nawet o sam ten
incydent. Myślę, iż większość mojej klasy zachowałaby się tak, jak ja. Jednak
dla ludzi szukających sensacji, nie ma to znaczenia. Byleby tylko mi
zaszkodzić.
Janek czerwony jak
burak ruszył w stronę wolnego miejsca. Powoli podszedł do ławki Daniela i
dosiadł się do chłopaka. Wszyscy zaniemówili. Każdy myślał, iż Nowy usiądzie w
pustej ławce. Złamał pewną zasadą. Z ustalonego przeze mnie „prawa” nie wolno
było zbliżać się do Daniela, z nim gadać, a jeszcze bardziej siedzieć. Chłopak
został naszym wyrzutkiem, nikt nie utrzymywał z nim kontaktu. A jeśliby to zrobił, dołączyłby do niego. Zniszczyłbym
go tak, jak wcześniej jego przyjaciela.
Wkurzyłem się. Wiem, że
to głupie. Czułem się, jakby kurdupel specjalnie to zrobił, żeby mnie ze
złościć. Wiedział, że przez to złamie pewien „pakt” i wywoła zamieszanie.
Widziałem, że wszyscy patrzyli po sobie nie wiedząc, co robić. Spojrzenia
przewijały się też na mnie, lecz udawałem, iż tego nie zauważam.
Kiedy Daniel zobaczył,
że ma towarzystwo, przestraszył się chyba jeszcze bardziej niż nowy. Nie
potrafię wskazać, kiedy ostatnio rozmawiał z kimś z klasy. W ogóle nie miał znajomych.
A kiedyś był popularny, lubiany, podziwiany, a ja to wszystko zepsułem.
Kurdupel nie wiedział, na co się pisze. Nie pozwolę, aby uszło mu to płazem.
Gdy Janek już usiadł,
wyciągnął książki, a następnie podał rękę Danielowi, mówiąc coś pewnie się przedstawiał.
Chłopaka zamurowało. Wpatrywał się w wyciągniętą dłoń, nie wiedząc, co
zrobić. Ostatecznie wyciągnął swoją i
ścisnął ją kończynę kolegi.
Prawie mogłem poczuć napięcie panujące klasie. Nikt nie
wiedział, co się dzieje. Pomimo, że
lekcja już trwała, wszystkie oczy utkwione były w kurduplu. Ten chyba niczego nie
zauważył, a może udawał, iż nie widzi
zamieszania wokół jego osoby oraz całej sytuacji. Nadal luźno mówił coś do
Daniela, aż w końcu wybuchnął cichym śmiechem. Jego druh nie wiedział jak
zareagować. Wpatrywał się w przybysza, starając się rozluźnić. W jego wnętrzu toczyła się wojna. Nie
wiedział, czy również odpowiedzieć śmiechem. Może nawet zapomniał, jak on
brzmi. Bał się ponownego odrzucenia.
Przez ten czas zamknął się w sobie i teraz dopiero miał okazję kogoś tam
wpuścić.
Z czasem
zainteresowanie tą sensacją spadło. Uczniowie wracali do lekcji. Najdłużej
trzymały się Izka z Agą. Pewnie oceniały nowego. Czy jest wystarczającą
przystojny, wysportowany. Jutro dowiemy się ich werdyktu. A to zaważy o jego
dalszym losie w naszej klasie. Przysiągłem sobie jednak, iż jaki by on nie był
i tak kurdupel nie może się przyłączyć do paczki, po prostu nie może.
W końcu zostałem
ostatnią osobą, wpatrująca się w Daniela i Janka. Ten drugi cały czas coś
mówił. Nawijał nie robiąc sobie przerwy. Może liczył na to, iż jego rozmówca
się wreszcie otworzy. Złudne nadzieje. Daniel nadal siedział sztywno jak na
szpilkach, odpowiadał tylko półsłówkami, a na jego twarzy nie pojawił się
uśmiech. Jednak brunet się nie poddawał.
Wiedziałem, że nic już
ciekawego nie zobaczę, ale nie mogłem przestać się tam patrzeć. W pewnym
stopniu chciałem to robić. Ten nowy jakoś mnie zaintrygował. Wyglądał trochę
pospolicie, lecz o dłuższej obserwacji jego wygląd wydawał się hipnotyzować. Ciężko
mi to uczucie opisać. Może zrozumieją mnie osoby, które mają fobię, na przykład
do węży. Kiedy widzisz zdjęcie tego gada, brzydzisz się i chcesz od razu
odwrócisz wzrok, Jednak coś cię intryguje i cały czas się wpatrujesz, chociaż
się tego brzydzisz. Cały czas cię to przyciąga. Ja miałem tak samo, no może bez
obrzydzenia.
Nie lubiłem gościa, ale
nie wzbudzał we mnie specjalnej odrazy.
Nie myślcie też, że wpadł mi w oko. Brzydziłem się pedalstwem.
Przez to, iż nie mogłem
przestać się na niego patrzeć, zastanawiałem się, czy wszystko ze mną okay.
Nigdy tak nie reagowałem. Ten chłopak niezwykle na mnie działał. Jego
spojrzenie w autobusie mnie przeszywało, zmuszało do wyrzutów sumienia, a jego
obecność fascynowała. Mimo to nie czułem do gościa nic, z wyjątkiem
złości. Spojrzałem w tablicę,
przykładając dłonie do twarzy. Ogarnij się ! Skąd to wszystko się brało ? Na
żadne dziewczyny nigdy się tak nie wpatrywałem, a tu przychodzi jakiś facet i
nie mogą oderwać od niego wzroku, chociaż w żadnym stopniu mnie nie podniecał.
Tego byłem pewien.
W połowie lekcji
zmuszony przez własnego siebie, odwróciłem się. Chyba kurduplowi się troszkę
udało. Daniel wyglądał już luźniej, a jego wypowiedzi trwały dłużej. Nadal
jednak miał posępną minę. Za to ten drugi cały czas trajkotał. Jego wygląd, rysy, wszystko wyglądało tak …
idealnie, jakby było na właściwym miejscu, wspaniale ze sobą współgrało.
Nagle Nowy spojrzał w
moją stronę, a ja nie zdążyłem odwrócić wzroku. Spostrzegł, że się w niego
wpatruję.
Na początku zrobił
zdezorientowaną minę. Nie spodziewał się mnie tutaj. Pewnie myślał, że chodzę do jakiejś
dziadowskiej zawodówki, albo kopię rowy, a tu jednak.
Ciężko było mi ocenić
jego reakcję. Jego twarz pozostawała nieprzenikniona. Myślałem, iż tam, zwariuję.
Niech okaże złość, nienawiść, cokolwiek.
Bylebym coś wreszcie zrozumiał.
Moja prośba została
spełniona. Janek się uśmiechnął. Tak, uśmiechnął się do mnie. Wyglądał wtedy …
pięknie. Pomimo tego, że jestem uzależniony od seksu, potrafię dostrzec prawdziwe
piękno, na przykład taką Zosię, jest cudowna sama w sobie. Jej wyglądem, stylem bycia. O Nowym też tak mogłem rzec.
Byłem hetero i
podniecał mnie tylko babki, ale potrafiłem dostrzec urodę tego chłopaka.
Normalnie wyglądał dość przeciętnie, ale intrygująco. Gdy się uśmiechał
wyglądał nieziemsko. Jego oczy błyszczały radością, a usta pozowały w tak
szczery sposób, iż mógłbym się na nie patrzeć godzinami, a jednocześnie bardzo
mnie irytowały. Nigdy nie widziałem tak pięknego uśmiechu
Speszony odwróciłem się
pospiesznie. Dlaczego on to zrobił. Przecież mnie nie lubi. W autobusie
bezpośrednio dał mi to do zrozumienia. Brzydził się mną, gardził. Jeśli zrobił to, żeby mnie wkurzyć i
spowodować mętlik, to mu się udało. Przeklinałem Boga, jeśli gdziekolwiek był,
dlaczego tak się stało. Liczyłem na jakąś reakcję, ale nie taką. Już obojętność
byłaby lepsza.
A może uśmiechnął się,
bo rozbawiła go ta sytuacja, to całe wpatrywanie, moja dezorientacja, która na
pewno była widoczna na mojej twarzy. Jego uśmiech był piękny wydawał się szczery, dlatego ta wersja wydawała
mi się bardziej prawdopodobna. Ale przecież idealnie skłamał o spóźnieniu
autobusu. Ja, który znałem prawdę, prawie się nabrałem. W tym przypadku mogło
być tak samo.
Do końca zajęć
trzymałem się ławki, aby się nie odwrócić. Bardzo tego chciałem, ale drugiej strony bałem się tego. Bałem się tych
oczu, uśmiechu. Nie potrafiłem powiedzieć, dlaczego.
Arek nie zwracał na
mnie uwagi, ale Zośka coś zauważyła. Z resztą sama często patrzyła na Nowego,
jakby chciała się w czymś upewnić. Nie wiem , co chodziło.
Nareszcie usłyszałem
donośny dźwięk dzwonka ogłaszającego przerwę. Powoli wypuściłem powietrze
starając się uspokoić. Wszyscy zaczęli się już przepakowywać na kolejną lekcję,
lecz mnie coś jakby przykuło do krzesła, nie mogłem się ruszyć.
Zauważyłem, że Nowy
podszedł na chwilę do Talskiego i po cichu o czymś rozmawiali. Chłopak stał do
mnie tyłem, także nie mogłem dostrzec wyrazy jego twarzy. Pewnie uzgadniali
jakieś organizacyjne sprawy.
- I co o nim sądzicie ?
– zapytał Arek, patrząc się bardziej na Zosię niż mnie.
- Ciężko teraz
cokolwiek powiedzieć – odpowiedziała dziewczyna, wyciągając zeszyt do majcy –
Nawet z nim nie gadaliśmy, ale wydaje się spoko.
- Ma taką bardzo
pozytywną twarz – odparł chłopak – Ale i tak ważne, że im się spodobał – tu
wskazał na laski. Stały zbite w grupkę i
chichotały. Szeptały do siebie, cały czas patrząc na kurdupla. Pewnie ustalały,
jak do niego zagadać.
- Uuu pojawił im się
nowy ogier do wypróbowania – prychnęła Zośka z pogardą – Ale dziwki. Prawie się
ślinią na jego widok. Rzeczywiście jest on aż tak przystojny ?
W sumie na to
wskazywało ich zachowanie. Wiedziałem już jak to się skończy. Zaakceptowały
jego wygląd, stwierdziły , że jednak się nadaje. W najbliższym czasie podejdą
do niego, zagadają i podejmą ostateczną decyzję, czy go przyjąć. Nie mogłem do
tego dopuścić.
- Ja ci tego nie powiem
- zachichotał Arek – Ale na moje męskie
i wprawione seksualnie oko – tu mi mrugnął – jest chyba taki przeciętny. No ani
wysoki, szczególnie wysportowany. Za to ma bardzo fajny uśmiech. Taki, kurcze
nie wiem … Ciepły ? Od samego patrzenia
mam ochotę go poznać.
Troszkę mi ulżyło.
Czyli na kumpla też w jakimś stopniu działał. Już myślałem, iż tylko mi tak
odbiło. Co prawda ze słów Arka wynikało, że chłopak jest ciekawy i nic więcej,
a ja czułem do niego jakiś dziwny pociąg. Z jednej strony nie chciałem go poznać.
Strasznie mnie wkurzył tym swoim uśmiechem – choć muszę przyznać, że uśmiecha
się ładnie – optymizmem, a w szczególności zajściem w empeku. Już czułem, iż
moja pozycja delikatnie, bo delikatnie, ale jednak zaczęła się obniżać. Wyjście
dzisiejszej sytuacji z autobusu tylko przyśpieszyłoby ten proces.
Coś jednak, jak
wspomniałem, ciągnęło mnie do tego, żeby z nim porozmawiać, ujrzeć jego twarz z
bliska. Aura, którą rozpraszał, męczyła mnie i drażniła, ale i też przynosiła
ulgę. Nie potrafiłem zdecydować, czy lepiej będzie dla mnie gdy ucieknę od
niego, czy zostanę.
- A co ty o nim sądzisz
? – teraz Arek zwrócił się bezpośrednio w moją stronę. Poczułem, że Zosia
również na mnie spojrzała. Chciała dowiedzieć się, czy wszystko w porządku, o
co chodzi. Wyczuła, iż dzieje się ze mną coś dziwnego. Powoli podniosłem wzrok
i starając się udawać obojętność, odpowiedziałem:
-Nie wiem, czym się
zachwycać. Kolejny lamus, nie mający własnego życia. Mówię wam, będą z nim same
problemy. Zobaczycie, gościu będzie przypieprzał się do wszystkiego, wszędzie
wtryniał nos. Takie małe uśmiechnięte osoby już takie są. Wygląda strasznie irytująco.
- Ej , co cię ugryzło –
warknęła Zośka, szturchając mnie w ramie – Gościu przecież nic ci złego jeszcze
nie zrobił, a już go oceniasz. Bez obrazy Staszek, ale zachowujesz się jak te
kobyły – coś jej podpadłem. Do dziewczyn z klasy porównywała tylko osoby, które
zaszły jej za skórę. – Mi wydaje się sympatyczny.
Akurat w tym momencie
bohater naszych rozmów wrócił do ławki i opowiadając coś Danielowi, usiadł na ławce.
- Chodźmy się z nim
przywitać – zaproponował Arek. Czułem tą atmosferę, napięcie. Wszyscy czekali
na to, aż w końcu ktoś podejdzie, przedstawi się i zaprezentuje całą
klasę. Taka już była tradycja. Jednak
nikt nie czuł na sobie tego obowiązku. Zapewne do końca dnia każdy to zrobi,
jednak ktoś musi zacząć ten teatrzyk.
- Daj sobie spokój –
syknąłem, przerywając Zosi, która zapewne chciała poprzeć pomysł chłopaka –
Niech lamusy się z nim bratają i witają. Pasuje do nich.
- Stary o co ci chodzi
? – spytał zdziwiony Arek – To chyba normalne, że chcemy go poznać. Po za tym
jesteś tu szefem i to ty powinieneś iść i go przywitać, nim zrobią to inni. –
przewrócił oczami i ruszył w stronę Nowego.
- Co cię kurwa dziś
ugryzło ? – warknęła Zośka podążając za naszym kumplem. Nie mogłem zrobić
niczego poza pójściem za nimi.
Gdy tylko Daniel zobaczył,
że się zbliżamy, ulotnił się w mgnieniu oka. Janek akurat mówił coś w tamtej
chwili. Przerwał kiedy zobaczył, że mówi do nikogo
- Ej, gdzie ty idziesz
? – rzucił za chłopakiem, który zniknął już za drzwiami klasy. Nie wiedział, o co chodzi. Nie wiedział, ze
rozmawiając z Danielem łamie nieformalne
prawo, ustanowione przeze mnie. Ze zdziwieniem odwrócił się i spojrzał na mnie
i moich przyjaciół. Zdążyliśmy akurat podejść pod jego miejsce. Czułem, że oczy
całej klasy zwrócone są na nas.
- Czy wszyscy jesteście tacy dzicy ? – spytał
półszeptem, ale jego tonu wynikało, że mówi na serio. Zośka i Arek
zachichotali. – Całą lekcję do niego
gadam, a ten ani słowa, a teraz jeszcze
ucieka. Chyba nie jestem taki męczący,
żeby ludzie ode mnie uciekali ?
Nie mogłem tam
wytrzymać. Coś jakby parzyło moją skórę, sprawiało dyskomfort nie do pokonania.
Im bliżej Janka, to uczucie się powiększało. Nie byłem w stanie skupić myśli na
teraźniejszości. Miałem problem z łapaniem jakichkolwiek bodźców. Ledwo
usłyszałem śmiech moich przyjaciół, reagujących na słowa kurdupla.
Ale z drugie strony
moje serce zaczęło szybciej bić. Czułem się lepszy, bardziej czysty. Odświeżało
to mój umysł. Dostrzegałem rzeczy, których w inny warunkach nie mógłbym
zauważyć. Wzrastałem w ciszy, pokonując wszelki niepokój. Wszystkie złe myśli
odchodziły w eter. Obecność Janka wzbudzała we mnie strasznie sprzeczne
odczucia. Starałem się je ignorować. W sumie udało mi się to. Wielka rozterka
połączyła się z pokojem, dając nicość.
- Uwierz mi, patrząc się na inne osoby w tej
klasie, wydajesz się jednym z niewielu normalnych. Beznadziejność panuje tu wszem
i wobec. A poza tym jestem Zośka – dziewczyna podała mu rękę, na co zareagował
wielkim uśmiechem. Coś we mnie drgnęło.
- Janek, miło mi. –
odparł, jeszcze bardziej rozsiewając radosną atmosferę – Ale naprawdę jest aż
tak źle ?
- Zależy jak na to
patrzysz – wtrącił się Arek, podając Nowemu dłoń – Jeśli kręci cię nauka i
„nowinki techniczne” tamci będą dla ciebie idealni – wskazał na lamusów,
udających, że nam się nie przyglądają. – Tamci to napalone ogiery, którym w
głowie tylko jedno – pokazał na męską część paczki. W sumie Arek przemilczał,
iż sam do niej należy. – Zostają jeszcze dziewczyny, lecz z nimi raczej o
niczym nie porozmawiasz, no chyba że szczególnie interesujesz się modą czy
innymi takimi pierdołami. Ale chyba nawet wtedy długobyś z nimi nie wytrzymał,
bo są po prostu tępe.
- I przygotuj się,
że najbliższym czasie cię dopadną –
wtrąciła Zosia zniżając głos – Muszą ocenić, czy jesteś wart ich uwagi, no bo
przecież, nie mogą się pokazać z byle kim na dzielni.
- Czy zostajemy inny
wybór, poza tymi trzema grupkami ? Bycie kujonem już przerabiałem, a wywalanie
fujary na widok każdej dziewczyny jakoś mnie nie kręci. – zapytał Janek. Arek i Zośka zarechotali.
Przyznam, iż sam ledwo zdusiłem chichot.
Dopiero chyba wtedy
mnie zauważył. Stałem za przyjaciółmi, nie odzywając się. Jakoś nie miałem
dużej ochoty z nim gadać. Przez chwilę patrzył się na mnie, lecz zaraz odwrócił
wzrok.
- A wy do której grupy
należycie ? – spytał z zaciekawieniem.
- W sumie chyba nie
klasyfikujemy się w żadnej. – odparła Zośka, siadając obok Nowego – Jesteśmy za
głupi, aby trzymać się z kujonami, zbyt świeci , aby z ogierami i zbyt brzydcy,
aby z blacharami.
- Już nie przesadzaj.
Czego jak czego, lecz urody odmówić ci nie można – zapewnił Janek. W jego tonie
usłyszałem, iż chciał tylko to stwierdzić, nie poderwać. Jednak poczułem
zazdrość. Niech robi, co chce ale wara od moich przyjaciół.
- Oj kurdupla nie pozwalaj sobie na za dużo –
powiedziałem wychodząc z cienia. Zośka przesłała mi nienawistne spojrzenie.
Twarz Janka nie wyrażała żadnych emocji. – Myślisz, że przyjdziesz, powiesz
jakiś badziewny tekst i wszystkie twoje ? Spójrz w lustro. Albo lepiej nie, bo
się załamiesz. – Trochę mnie poniosło. Gdy tylko skończyłem wypowiedź,
zaczynałem jej troszkę żałować. Ale to uczucie szybko minęło, gdy usłyszałem
odpowiedź.
- Kurcze, widzę, że mam
okazje poznać największego znawcę podrywu w tej klasie. – odparł głosem pełnym
pogardy – Właśnie widzę, wszystkie u twoich stóp – rozległy się pojedyncze
chichoty. Kurdupel chyba zauważył, jak dziś patrzą na mnie dziewczyny, po
wczorajszym zdarzeniu z Agą. Nie doceniłem go. – Ale czy taki macho nie
powinien szanować każdej kobiety ? – czułem, iż ta konwersacja schodzi na
niepomyślny dla mnie tor. Odparłem więc:
- Szanuje, ale tylko
te, które na to zasługują.
Wszyscy patrzyli się na
nas, nawet wychowawca. Arek nie wiedział, co powiedzieć, a Zośka przyglądała
się w milczeniu.
- Zapamiętajcie moi
drodzy, po tych słowach można poznać samca z wyjątkowo małym przyrodzeniem.
Całą salę wypełnił
głośny śmiech. Arek ryczał głośniej niż zazwyczaj. Zośka dusiła chichot w
swojej bluzce. Nawet kujony i Talski się śmiali. Ale i tak nikt nie pobił mojej
paczki. Prawie płakali z radości i leżeli na ławkach.
- Potwierdzam. Już mój
roczny brat ma większego – krzyknęła rozbawiona Aga. Dostała swoją upragnioną zemstę
Zrobiłem się pewnie czerwony
jak burak. Ośmieszył mnie na oczach całej klasy. Straciłem już autorytet.
Czułem, że moja połowa klasy już go zaakceptowała. I tylko czekać, jak do nas
dołączy. A to wiązało się tylko z moim upadkiem.
Rozległ się dzwonek.
Przez cały dzień byłem
już nieswój. Arek i Zośka próbowali mnie udobruchać, lecz im się nie udało. Za
to kurdupel bawił się świetnie. Co chwila podchodziły do niego nowe osoby, przedstawiały
się, rozmawiały i natychmiastowo czuły
sympatię do Janka. Zaczynałem powoli
rozumieć jego fenomen. Nikogo nie traktował z góry, rozmawiał normalnie z
każdym. Nie liczył się dla niego wygląd, czy poglądy. Szanował wszystkich,
oprócz mnie. Do tego jego uśmiech i twarz, przyciągały każdego. Miało się
wrażenie, że trzeba z nim porozmawiać, poznać, pożartować. Sam tego chciałem,
jednak nie potrafiłem przezwyciężyć swojej dumy.
Gdy przebieraliśmy się
w szatni po lekcjach, moja złość osiągnęła już maksymalny poziom. Każde słowo,
każdy gest mnie denerwował. Dlatego kiedy zobaczyłem Janka w naszej szatni,
powiedziałem:
- Sorry kurduplu, ale
to jest szatnia tylko dla fajnych. – znowu zaległa głęboka cisza.
- To dlaczego tu stoisz
? – spytał udając zdziwienie.
- Ktoś musi pilnować,
aby szmaty, które nazywasz swoimi ubraniami, nie pomieszały się z naszą, lepszą
odzieżą. Wiesz pchły, karaluchu i te sprawy. Śmierdzieli i biedaków trzeba
izolować.
Chłopaka zatkało. Na
pewno nie spodziewał się takiej
nienawiści w moim głosie, nie spodziewał się tych słów. Liczył, że co ?
Że w nowej klasie będzie lubiany, szanowany ? Że będzie liczył się tylko jego
charakter ?
Nie dało się ukryć, że
ubrania Janka nie były jakoś szczególnie luksusowe. Stare znoszone jeansy,
trampki z brudnymi sznurówkami i odpadającymi już podeszwami. Bluza, która
kiedyś była czerwona, lecz po licznych
praniach, teraz przypominała tylko róż.
Nic nie było markowe. Cała garderoba pochodziła z jakiś lumpeksów, czy
odzieży na wagę.
Kurdupel spojrzał na
mnie wzrokiem zabijanego baranka, który pytał się dlaczego. Chyba trafiłem w
jego jakiś czuły punkt. W momencie z radosnego stał się załamany. No sorry. W
dzisiejszych czasach, kiedy ubierasz się jak menel, nie masz szans na szacunek
i poważanie, szczególnie w naszej klasie. Widziałem, iż inni też zaczęli
patrzeć na niego w ten sposób. Dziewczyny zauważyły jego strój i w ich oczach
ujrzałem pogardę. Ominęły chłopaka szerokim łukiem, dając mu do zrozumienia, że
jest dla nich zerem i wyszły na zewnątrz. To samo zrobili chłopcy. Opinia i
popularność, zdobyta dziś przez niego, rozsypała się w proch. Mówiłem, potrafię
zniszczyć każdego. Zośka z Arkiem nie widzieli tego. Dopiero teraz weszli do
szatni i kiedy ujrzeli mnie i Janka patrzących na siebie, stwierdzili, że
wszystko jest normalnie. W końcu nie
spodziewali się, iż rzucimy się sobie do ramion, po dzisiejszej konfrontacji.
- Idziesz dziś z nami ?
– spytał Arek, ubierając kurtkę.
W sumie nie miałem na
seks szczególnej ochoty. Myślałem, ze po odreagowaniu złości na Janku poczuję
się lepiej, jednak było wręcz odwrotnie. Czułem się Jeszce bardziej winny. Już
miałem odmówić, lecz uzmysłowiłem sobie, że jeździmy z kurduplem tym samym
tramwajem. Nie wiem, czy byłbym w stanie wytrzymać jego obecność sam na sam,
więc odparłem, że pójdę.
Zosia dała mi całusa w
policzek, pożegnała się z Jankiem, który nadal smutny i zamyślony, kiwnął jej
tylko głową. Razem z Arkiem wyszła na zewnątrz.
Ja zostałem wpatrując
się w chłopaka. Usiadł na ławce i powoli zaczął przebierać buty. Dokładnie je
przy tym oglądał. Może stwierdzał, iż rzeczywiście są beznadziejne i godne
pogardy. W tamtej chwili poczułem wyrzuty sumienia. Zadałem mu cios poniżej
pasa. On mówił w sumie prawdę z tym szanowaniem kobiet. Miał prawo i powody,
aby to powiedzieć. Ja za to zachowałem się jak kretyn. Jest się kompletnym
zerem, kiedy ocenia się innych na podstawie ich ubioru. To nie od niego
zależało, na jakie ciuchy może sobie pozwolić. Może cierpiał na brak kasy. Sam
tego doświadczałem. Sam wiedziałem, jakie to uczucie, a mimo to, wytknąłem je
Jankowi w bardzo perfidny sposób.
Nagle chłopak wstał. Powoli podszedł do wieszaka
i ściągnął swoją kurtkę. Trochę na nią popatrzył, a następnie opatulił się jak
małe dziecko. Zasunął zamek, wygładził fałdy powstałe przy jej wkładaniu.
Podniósł wzrok.
Jego oczy nadal były
pełne żalu i niewiedzy. A i także zawiedzenia, Myślał, iż wszystko już będzie
dobrze, że spotka normalnych ludzi, nie patrzących na pierdoły takie jak ubiór
czy wygląd. Spodziewał się, iż po dzisiejszym dniu będzie lubiany, za to, kim
naprawdę jest. A teraz odtrącili go ze względu na ubiór chłopaka.
Czułem już tylko zimno
i chłód. Cała jego przyjazna aura zniknęła. Pojawił się za to smutek, który
jeszcze bardziej mnie przygnębiał. Miałem ochotę upaść odejść w nicość.
- Czy sprawia ci to
przyjemność ? Niszczenie ludziom życia ? – zapytał pełnym bólu się głosem. Jego
oczy łamały mnie w środku. Myślałem, że oszaleję. – Co ci złego zrobiłem ? Miałem
nadzieję , że wreszcie znajdę sobie tutaj prawdziwych przyjaciół. I dzisiejszy
dzień na to wskazywał. A ty wszystko spieprzyłeś ! I dlaczego ? Bo nie mam
markowych ciuchów ? Bo moje ubrania są gorszej jakości ? To wcale nie znaczy,
że jestem brudny i zaniedbany. To wcale nie znaczy, że jestem gorszy ! –
ostatnie słowo zaakcentował tak mocno, iż myślałem, ze jego siła mnie
przewróci. – Naprawdę myślisz, iż coś przez to osiągniesz ? Teraz twoje słowa
mnie bolą, ale po pewnym czasie przestaną i uczynią mnie jeszcze silniejszym. A
ty ? Żyj tym swoim obłudnym życiem, jeżeli w ogóle mogę nazwać tak okres, w
którym istniejesz. Sama twoja osoba będzie dawała ci tylko ból i nienawiść. Prowadzą
one jedynie do śmierci. Aż w końcu zakończą one naszą znajomość. Kiedy przyjdę
na twój pogrzeb.
Podniósł torbę i
wybiegł, zostawiając mnie samego, wpatrującego się głucho w jego cień.
***********************************************************
Hey tu robyn !
Chyba nie będę już nic mówić. Słowa Janka wystarczą na podsumowanie tego rozdziału, części opowiadania, znajdującej się na tym blogu, niechybnej przyszłości Staszka oraz jego problemów.
Blog został dodany do Katalogu Euforia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Białko :>
Naprawde licze na nowy rozdzial w najblizszym czasie... Wciagnelam sie ze wzgledu na to, ze opisujesz przezycia bohatera, a nie skracasz akcji, czyniac ja powierzchowna i wrecz nierealna.. Dodawaj jak najszybciej :)
OdpowiedzUsuńkocham to opowiadanie, dżizas
OdpowiedzUsuńnawet jeśli przez czytanie tego, nie mogłam trafić obiadem do gęby, lel