poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Rozdział piąty

Już po samym przebudzeniu stwierdziłem, że ten dzień będzie beznadziejny. Głowa napieprzała mnie od wczorajszej słabości, która wraz ze zniknięciem nocy, ulotniła się w nicość. Czułem jednak, iż do mnie powróci i jak za każdym razem ze wzmożoną siłą.
Usiadłem na kraju łóżka, poruszając zdrętwiałą nogą. Oddychałem bardzo wolno, żeby wrócić do normalności. Nie pamiętałem już nic z wczorajszego dnia. Wiedziałem, że jego finał nie był zbyt szczęśliwy, przynajmniej dla mnie. Bez żadnych ceregieli ubrałem się i zszedłem na dół.

Gdy zjadłem posiłek popularnie zwany śniadaniem, którego jednak nie można było tak nazwać ze względu na jego skład, sięgnąłem po kurtkę. Zakładając ją, włożyłem rękę do kieszeni, szukając w niej papierosa. Wyczułem tylko pustkę, jednak nie głębszą niż w moim sercu. Gdybym do niej włożył dłoń, nie poczułbym żadnego dna.
Oddałbym wszystko za jednego skręta, nawet za jednego bucha. Teraz wszystko zaczęło do mnie wracać. Przygoda z Tomkiem, Pizda, i to co wydarzyło się później.
Po chwili wyszedłem na zewnątrz. Przywitał mnie powiew wiatru, który zrzucił kaptur z mojej głowy. Odchyliłem ją delikatnie, wczuwając się w żywioł.  Byłem częściowo taki jak on. Bardzo zmienny. Mogący kogoś zamrozić, zabić. Powodować ból i siać wszędzie zimno przejmujące ludzkie serca. Gdy poczułem się w pełni przebudzony, ruszyłem w stronę przystanku.
Droga do niego była tak podziurawiona, że musiałem cały czas patrzeć po nogi i ostrożnie stawiać kroki. Nie specjalnie mi się spieszyło. Na pewno wszyscy będą mnie obgadywać za to, co zrobiłem Adze. Pewnie przedstawi swoją, bardziej dramatyczną i poniżającą mnie wersję wczorajszego seksu, która oczerni mnie w oczach klasy i szkoły. Nie była to pierwsza i na pewno nie ostatnia taka sytuacja, już do tego przywykłem. Bardziej martwiło mnie co innego. Fakt, który zacząłem sobie uświadamiać stosunkowo niedawno. Zawsze siedział we mnie , lecz nie potrafiłem go wydobyć. Wygrzebać z własnego śmierdzącego wnętrza.
Coraz częściej miałem te napady. Na samym początku pojawiały się one bardzo rzadko. Najczęściej w następstwie jakiejś przykrej sytuacji, jak pogrzeb, czy ogólnie myśl o śmierci. Następnie, kiedy coraz bardziej zacząłem się „brudzić” zauważyłem, iż coraz częściej mnie nachodziły. Im stawałem się brudniejszy, tym moje myśli stawały się bardziej chwiejne i niekiedy nielogiczne.
Rozważałem rzeczy, których nigdy bym nie powiedział, że będę się o nich zastanawiać. Na przykład samobójstwo. Nie potrafię wskazać, kiedy zrodziła się ta idea. Nie potrafię też powiedzieć, czy moim przypadku jest ona dobrym czy złym rozwiązaniem.  W tej chwili, gdy o tym myślę, wydaje mi się ona całkiem głupia i bezsensowna, ale … Ale wczoraj stanowiła jedyną rzecz którą w pełni rozumiałem i w pewnym stopniu akceptowałem.  Co gorsza, pragnąłem jej, co prawda nie do końca poważnie, jednak pragnąłem.
Te moje wahania nastroju napawały mnie strasznym zażenowaniem. Jaki chłopak je ma ? Zaczynał mi już powoli odwalać.  Całe szczęście nie miałem ich cały czas. Pojawiały się wieczorami, ale to był o jeden raz dziennie za dużo i to stanowczo.
Najgorsze było, iż nie przeszkadzał mi najbardziej sam fakt i przyczyna ich występowania, lecz to, iż zmniejszały moje ogromne ego. Uważałem się w końcu za najlepszego pod każdym względem. Nic nie mogło się odbyć bez mojej zgody. A te wahania, wpływały na moją męskość i siłę. Wywoływały łzy, który byłe najgorszą oznaką słabości. Niedługo skończę jak Daniel, przez nikogo nielubiany, wyśmiany. Jako nikt.
Wreszcie doszedłem na przystanek. Oczywiście spóźniłem się na empeka, co przywitałem głośnym powiedzeniem niecenzuralnego słowa, co stare mohery przyjęły z typowym dla nich zgorszenie. Stare babska. W kościele to takie ofiary zgrywają, a w realu no jak wiedźminy, tylko że od nich gorzej capiało tym, co nazywają perfumami. Może i nimi były, jednakże używanie zapachowych wód nie znaczy tyle, co wylanie ich na siebie jak najwięcej. Ale cóż tam, mały szczególik. Mało widoczny dla ucha i wzroku, lecz bardzo bolesny dla nosa.
Miałem szczęście  w nieszczęściu. Usiadłem na ławce i pomimo wielkiego zimna zdjąłem rękawiczki. Wyjąłem zeszyt od majcy i zabrałem się za zadanie zadane przez Pączka. Oczywiście gówno rozumiałem i bez pomocy Zośki albo lamusów na pewno tego nie ruszę. W sumie dobrze, iż wczoraj je sobie odpuściłem, przynajmniej nie zmarnowałem bezsensownie czasu.
Siedziałem tak przez dwadzieścia minut. Co chwilę zerkałem na zegarek. Nie wiem po co. Na pewno nie bałem się spóźnienia do szkoły, ale samotne siedzenie prowadziło bezpośrednio to rozmyślań, których za wszelką cenę pragnąłem uniknąć. Skupiałem wzrok na tyłkach dziewczyn, które razem ze mną czekały na autobus. Wreszcie się pojawił.

Przeżyłem szok, kiedy wszedłem do pojazdu. Uderzyła mnie fala gorąca, jednak nie byłem z tego powodu szczęśliwy. Gdyby wytworzyło ją ogrzewanie, nie miałbym nic przeciwko, ale zdawałem sobie sprawę, iż ciepło pochodziło z oddechów innych ludzi. Dlatego w nim czułem kiełbasę.
Podciągając sobie gacie, które troszkę mi spadały, usiadłem koło jakiegoś śpiącego gościa. Ten przynajmniej nie śmierdział.
Przeklinałem się w duchy, ze nie wziąłem słuchawek. Pewnie leżały gdzieś w największych czeluściach mojego pokoju. Nie pozostało mi nic innego, jak wpatrywać się przed siebie.
Z każdą chwilą robiło się coraz tłoczniej. I nudniej. Aż do chwili gdy do pojazdu weszłam pewna dziewczyna. Nie chciała stać przy drzwiach, więc przecisnęła się w głąb autobusu i wyładowała obok mnie.
Jej postać wyglądała bardzo nienaturalnie. Młoda dziewczęca twarz, dałby, jej maksymalnie szesnaście lat. Jej drobna buzia wyrażała wstyd i zmęczenie. Po chwili spostrzegłem iż wszyscy się na nią gapią, co wprowadzało nastolatkę w zakłopotanie. Niektórzy, tak jak ja, robili to dyskretnie, a inny, jak stare mohery, świdrowały ją wzrokiem, nie czując czegoś takiego jak zakłopotani. Po chwili zrozumiałem, dlaczego jest ofiarą.
Z powodu jej ciała, a raczej brzucha. Dziewczyna była w ciąży. Na pewno nie miała osiemnastki. Oj komuś się tu wpadło. Nie potrafiłem stwierdzić, co było gorsze: noszenie niechcianego bachora, czy znoszenie spojrzeń tego całego ludu.
Po chwili odwróciłem wzrok cicho chichocząc. Jednak babki tego nie zrobiły. Ich oczy wyrażały słowa: Ale dziwka. Pewnie po imprezach się szlajała. Mówiłam ci, że tak to się kiedyś skończy. Za moich czasów w jej wieku pracowało się w polu. Ciekawe jak na to zareagowali jej rodzice. Ale wstyd. Całe szczęście ze ja jestem taka dobra, codziennie chodzę do kościoła.
Kiedy się już napatrzyły,  zapewne oddały się dyskusji, skąd ona jest , gdzie mieszka.
A samej bohaterce wyskoczyły straszne rumieńce i myślałem , że za chwilę zapadnie się pod ziemię, ale cóż. Mogła się nie puszczać na prawo i lewo. Oparłem się wygodnie i zamknąłem oczy. Po chwili z zamyślenia wyrwał mnie pewien głos:
- A może byś tak ustąp jej miejsca ?
Powoli uniosłem ciążące powieki i odwróciłem głowę. Ujrzałem chłopaka, mniej więcej w moim wieku. Miał brązowe oczy i włosy. Wzrostem też szczególnie nie grzeszył. Jego twarz była cała czerwona, z pewnością od temperatury panującej w pojeździe. Usta zacisnął ze złości, tak, ze stanowiły tylko wąską kreskę.
- Nie widzę powodu, dla którego miałbym to zrobić . – powiedziałem sennym tonem, pełnym pogardy. Wszyscy przysłuchiwali się tej wymianie zdań. Mohery nawet kiwały mi głową, zadowolone z mojej odpowiedzi.
-  To, że masz problemy ze swoją męskością to twój problem i nie będę wnikać- odwróciłem się i ujrzałem na jego twarzy straszną irytację. Oczy bruneta stawał się coraz mocniejsze i niemal przecinały mnie na wylot. – Może to przez kompleksy związane z wydmuszką, którą nazywasz swoim ptaszkiem – rozległy się chichoty, lecz mój rozmówca zachował kamienną  twarz. Bardziej od niego poważniejszy i upokorzony byłem tylko ja.
-Oj oj oj, ktoś tu chce zostać bohaterem – odpowiedziałem z rechotem – Odpowiada ci taka widownia ? – wskazałem na mohery – Piękne panie będą świadkami twojej odwagi. A teraz się kurduplu odpierdol ode mnie. Prawdziwi faceci mają lepsze sprawy niż uganianie się za jakimiś babami.
- A co wolisz chłopców ? – tu rozległ się naprawdę głośny śmiech. Babki złapały się za głowę i pośpiesznie przeżegnały, jakby miało to usunąć słowa  chłopaka z ich głów. Gościu zaczynał grać mi na nerwach.
-Nawet jeślibym wolałem kutasy od cipek i tak jestem bardziej męski od ciebie – powiedziałem mierząc jego ciało wzrokiem. Nawet pod kurtką nie było znać żadnej muskulatury. Ja prezentowałem się świetnie. On był bardzo przeciętny. Taka licha myszka, nie mająca nic do zaoferowanie.
- Oczywiście nie zaprzeczę. Często geje mają większe jaja niż osobniki twojego pokroju. Oni na pewno ustąpiliby  ciężarnej kobiecie miejsca – wreszcie padła ta kwestia. Sama bohaterka wpatrywała się w podłogę. Za to je obrońca stał mężnie, ze wzorkiem ukrytym w mojej twarzy.
- Dla mnie męskość nie obejmuje dobrego traktowania dziwek – odparłem. Chłopak zmarszczył brwi, a dziewczyna skuliła się na dźwięk tego słowa.
- Ale nie …
- Nie wiesz, skąd biorą się dzieci – przerwałem mu w środku z zdania – Zazwyczaj para po ślubie się o nie stara. Ale istnieją również przypadki – tu wskazałem na ciężarną – jak w naszej sytuacji, że dziewczyna puszcza się, obrabia wszystkim, a na końcu zaciąża. Sprawdź sobie znaczenie słowa dziwka w słowniku, bohaterze.
 Myślałem, że gościu na za chwilę wybuchnie. W jego oczach ujrzałem wielką pogardę. I … Przeraziła mnie ona. Delikatnie skurczyłem się pod jej naporem. Od razu w mojej głowie pojawiły się te myśli, te co wieczorem. Tak, jakby on je we mnie wprowadził.
-  A skąd dziadzie wiesz, iż tak właśnie było ? – zaczęło się na ostro. Używanie przezwisk zawsze to oznacza.
- To gogusiu, że dziewczyna w jej wieku nie może mieć męża, który ją zapłodni. Musiała się puszczać z innymi. Pewnie nawet nie wie kto jest ojcem. Każdy czyn ma swoje konsekwencje, moja droga – tu zwróciłem się do niej. – Jak się dawało wszystkim po kolej, takie są teraz konsekwencje, między innymi nie ustępowanie miejsca w Krakowskiej Komunikacji Miejskiej.
Dziewczyna zalała się łzami, cicho szlochając. Chłopak dotknął jej ramienia, bo którym od razy przeszedł dreszcz. Myślałem, iż za chwilę się na mnie rzuci.  Chciał już coś powiedzieć, jednak autobus przybił do upragnionego przeze  mnie przystanku. Zerwałem się z miejsca, zarzuciłem plecak i pożegnałem towarzystwo słowami.
- Kończę już to przedstawienie. Tobie udanego porodu życzę. Mam nadzieję, że dziecko poda się do ojca i nie zostanie taką dziwką jak ty. A tobie kurduplu więcej pokory. Po ktoś ci w końcu wpierdoli w ten twój pospolity ryj. Żegnam towarzystwo.- nie oglądając się za siebie wyszedłem i pognałem ku szkole.
Akurat zabrzmiał dzwonek. Rzuciłem się pędem do klasy. Ledwo zdążyłem przed wychowawcą. Ruszyłem do ławki.
- No jesteś stary – powiedział Arek, podając mi dłoń. Przelotnie pocałowałem Zosię w policzek.  – Ej Staszek, co się wczoraj stało ? Nagle wyszedłeś, a Aga była strasznie zła. Wszystkim rozpowiedziała jakieś plotki o gwałcie. Cała szkoła o tym gada. Jak by …
- Potem - uciszyłem go. Nie miałem ochoty teraz o tym gadać
- Ciekawe, gdzie jest ten Nowy. – szepnęła do mnie Zośka.  Udawała, że nie słyszał wcześniejszej wymiany zdań. A nawet jeśliby tak było i tak na pewno się o tym dowiedziała. Dziękowałem w głębi, że nie poruszył tego tematu. Rzeczywiście nowego nie było. Rozglądałem się po klasie i ujrzałem, iż wiele osób tak robi. Wszyscy przy okazji patrzyli na mnie z dużym zarzutem, jakbym to ja ich skrzywdził. Sam nauczyciel wydawał się zbity z tropu. Pewnie przygotował sobie jakąś mowę przywitalną, a  wszystko trafiła cholera. W końcu sprawdził obecność i zaczęła się lekcja.
Przerwał ją pukanie do drzwi. Wszyscy automatycznie odwrócili się w ich stronę. Nagle ktoś niepewnie je uchylił. Ujrzałem tylko ciemną postać, aż w końcu na jej twarz padło światło. Wyglądał jak „bohater”.
- O kurwa mać – przekląłem i natychmiast odwróciłem wzrok. Zośka dziwnie na mnie popatrzyła, nie wiedząc, o co chodzi.
Naszej klasie ukazał się nowy uczeń. Miał może metr siedemdziesiąt pięć wzrostu. Nie było to mało, lecz przy naszej klasie wyglądał mizernie. Jego brązowe włosy były krótko obcięte, a tego samego koloru oczach widniało przerażenie.
Cała postać prezentowała się trochę pospolito. Chłopak położył dłoń na dłoni i popatrzył na nas przepraszająco.
- Przepraszam za spóźnienie, ale autobus mi uciekł.
Ale z niego dobry kłamca. Prawie sam dałbym się nabrać.
- Nie ma problemu, każdemu się zdarza – odpowiedział usprawiedliwiająco Talski. Na chwilkę zapadła niezręczna cisza. Wszyscy wpatrywaliśmy się w Nowego, co bardzo go zawstydzało. Wychowawca za to nie wiedział, co dalej powiedzieć, w końcu rzucił:
-Zajmij jakieś wolne miejsce.
W sali stała jedna pusta ławka. Była tam postawiona dodatkowo. Dziś cała nasz klasa raczyła zjawić się w szkole, każdy chciał zobaczyć tego Janka. Wszyscy oprócz Tomka. Chyba załamał się po wczorajszym zdarzeniu i nie chciał pokazać w szkolę  W tej chwili ludzie namierzali Nowego wzrokiem i oceniali. Każdy wiedział, iż istnieją dwa wyjścia z tej sytuacji.
Albo przyłączy się do mojej paczki i stanie się popularny. Każdy w szkole będzie go rozpoznawał. Wzdychanie dziewczyn, używki i świetna zabawa. Na to może się pisać.
Albo , jeśli okaże się nudziarzem, dołączy do lamusów. Wesprze opozycje, popierająca logiczne myślenie i krytykującą nas, chociaż w głębi serca będzie nam zazdrościł.
Ciężko było w tej chwili stwierdzić, do której grupy dojdzie.  Najważniejszym kryterium był wygląd. Jeśli dziewczyny stwierdzą, że jest przystojny, wkręci się do nas, a później wszystko zależy od niego. Może być strasznym nudziarzem i jego rola będzie polegać na kupowaniu piwa. A może stanie się nową gwiazdą technikum .
Jedno wiedziałem, nie chcę tego głąba w mojej paczce. Nie bałem się konkurencji, no bo jaka tu konkurencja. Chłopczyk z mysimi włoskami, strasznie przeciętny. Co on może zapewnić ? Kim on jest w porównaniu ze mną ? Po prostu czułem do gościa straszną niechęć.
Do tego strasznie mnie wkurzył w tym empeku. Upokorzył, wyśmiał i ośmieszył. Gdyby ta sprawa wypłynęła, mój autorytet zostałby podburzony. Nie chodzi tu nawet o sam ten incydent. Myślę, iż większość mojej klasy zachowałaby się tak, jak ja. Jednak dla ludzi szukających sensacji, nie ma to znaczenia. Byleby tylko mi zaszkodzić.
Janek czerwony jak burak ruszył w stronę wolnego miejsca. Powoli podszedł do ławki Daniela i dosiadł się do chłopaka. Wszyscy zaniemówili. Każdy myślał, iż Nowy usiądzie w pustej ławce. Złamał pewną zasadą. Z ustalonego przeze mnie „prawa” nie wolno było zbliżać się do Daniela, z nim gadać, a jeszcze bardziej siedzieć. Chłopak został naszym wyrzutkiem, nikt nie utrzymywał z nim kontaktu. A jeśliby  to zrobił, dołączyłby do niego. Zniszczyłbym go tak, jak wcześniej jego przyjaciela.
Wkurzyłem się. Wiem, że to głupie. Czułem się, jakby kurdupel specjalnie to zrobił, żeby mnie ze złościć. Wiedział, że przez to złamie pewien „pakt” i wywoła zamieszanie. Widziałem, że wszyscy patrzyli po sobie nie wiedząc, co robić. Spojrzenia przewijały się też na mnie, lecz udawałem, iż tego nie zauważam.
Kiedy Daniel zobaczył, że ma towarzystwo, przestraszył się chyba jeszcze bardziej niż nowy. Nie potrafię wskazać, kiedy ostatnio rozmawiał z kimś z klasy. W ogóle nie miał znajomych. A kiedyś był popularny, lubiany, podziwiany, a ja to wszystko zepsułem. Kurdupel nie wiedział, na co się pisze. Nie pozwolę, aby uszło mu to płazem.
Gdy Janek już usiadł, wyciągnął książki, a następnie podał rękę Danielowi, mówiąc coś pewnie się przedstawiał. Chłopaka zamurowało. Wpatrywał się w wyciągniętą dłoń, nie wiedząc, co zrobić.  Ostatecznie wyciągnął swoją i ścisnął ją kończynę kolegi.
Prawie mogłem  poczuć napięcie panujące klasie. Nikt nie wiedział, co się dzieje.  Pomimo, że lekcja już trwała, wszystkie oczy utkwione były w kurduplu. Ten chyba niczego nie zauważył,  a może udawał, iż nie widzi zamieszania wokół jego osoby oraz całej sytuacji. Nadal luźno mówił coś do Daniela, aż w końcu wybuchnął cichym śmiechem. Jego druh nie wiedział jak zareagować. Wpatrywał się w przybysza, starając się rozluźnić.  W jego wnętrzu toczyła się wojna. Nie wiedział, czy również odpowiedzieć śmiechem. Może nawet zapomniał, jak on brzmi.  Bał się ponownego odrzucenia. Przez ten czas zamknął się w sobie i teraz dopiero miał okazję kogoś tam wpuścić.
Z czasem zainteresowanie tą sensacją spadło. Uczniowie wracali do lekcji. Najdłużej trzymały się Izka z Agą. Pewnie oceniały nowego. Czy jest wystarczającą przystojny, wysportowany. Jutro dowiemy się ich werdyktu. A to zaważy o jego dalszym losie w naszej klasie. Przysiągłem sobie jednak, iż jaki by on nie był i tak kurdupel nie może się przyłączyć do paczki, po prostu nie może.
W końcu zostałem ostatnią osobą, wpatrująca się w Daniela i Janka. Ten drugi cały czas coś mówił. Nawijał nie robiąc sobie przerwy. Może liczył na to, iż jego rozmówca się wreszcie otworzy. Złudne nadzieje. Daniel nadal siedział sztywno jak na szpilkach, odpowiadał tylko półsłówkami, a na jego twarzy nie pojawił się uśmiech. Jednak brunet się nie poddawał.
Wiedziałem, że nic już ciekawego nie zobaczę, ale nie mogłem przestać się tam patrzeć. W pewnym stopniu chciałem to robić. Ten nowy jakoś mnie zaintrygował. Wyglądał trochę pospolicie, lecz o dłuższej obserwacji jego wygląd wydawał się hipnotyzować. Ciężko mi to uczucie opisać. Może zrozumieją mnie osoby, które mają fobię, na przykład do węży. Kiedy widzisz zdjęcie tego gada, brzydzisz się i chcesz od razu odwrócisz wzrok, Jednak coś cię intryguje i cały czas się wpatrujesz, chociaż się tego brzydzisz. Cały czas cię to przyciąga. Ja miałem tak samo, no może bez obrzydzenia.
Nie lubiłem gościa, ale nie wzbudzał we mnie specjalnej odrazy.  Nie myślcie też, że wpadł mi w oko. Brzydziłem się pedalstwem.
Przez to, iż nie mogłem przestać się na niego patrzeć, zastanawiałem się, czy wszystko ze mną okay. Nigdy tak nie reagowałem. Ten chłopak niezwykle na mnie działał. Jego spojrzenie w autobusie mnie przeszywało, zmuszało do wyrzutów sumienia, a jego obecność fascynowała. Mimo to nie czułem do gościa nic, z wyjątkiem złości.  Spojrzałem w tablicę, przykładając dłonie do twarzy. Ogarnij się ! Skąd to wszystko się brało ? Na żadne dziewczyny nigdy się tak nie wpatrywałem, a tu przychodzi jakiś facet i nie mogą oderwać od niego wzroku, chociaż w żadnym stopniu mnie nie podniecał. Tego byłem pewien.
W połowie lekcji zmuszony przez własnego siebie, odwróciłem się. Chyba kurduplowi się troszkę udało. Daniel wyglądał już luźniej, a jego wypowiedzi trwały dłużej. Nadal jednak miał posępną minę. Za to ten drugi cały czas trajkotał.  Jego wygląd, rysy, wszystko wyglądało tak … idealnie, jakby było na właściwym miejscu, wspaniale ze sobą współgrało.
Nagle Nowy spojrzał w moją stronę, a ja nie zdążyłem odwrócić wzroku. Spostrzegł, że się w niego wpatruję.
Na początku zrobił zdezorientowaną minę. Nie spodziewał się mnie tutaj.  Pewnie myślał, że chodzę do jakiejś dziadowskiej zawodówki, albo kopię rowy, a tu jednak.
Ciężko było mi ocenić jego reakcję. Jego twarz pozostawała nieprzenikniona. Myślałem, iż tam, zwariuję. Niech okaże złość, nienawiść, cokolwiek.  Bylebym coś wreszcie zrozumiał.
Moja prośba została spełniona. Janek się uśmiechnął. Tak, uśmiechnął się do mnie. Wyglądał wtedy … pięknie. Pomimo tego, że jestem uzależniony od seksu, potrafię dostrzec prawdziwe piękno, na przykład taką Zosię, jest cudowna sama w sobie.  Jej wyglądem, stylem bycia. O Nowym też  tak mogłem rzec.
Byłem hetero i podniecał mnie tylko babki, ale potrafiłem dostrzec urodę tego chłopaka. Normalnie wyglądał dość przeciętnie, ale intrygująco. Gdy się uśmiechał wyglądał nieziemsko. Jego oczy błyszczały radością, a usta pozowały w tak szczery sposób, iż mógłbym się na nie patrzeć godzinami, a jednocześnie bardzo mnie irytowały. Nigdy nie widziałem tak pięknego uśmiechu
Speszony odwróciłem się pospiesznie. Dlaczego on to zrobił. Przecież mnie nie lubi. W autobusie bezpośrednio dał mi to do zrozumienia. Brzydził się mną, gardził.  Jeśli zrobił to, żeby mnie wkurzyć i spowodować mętlik, to mu się udało. Przeklinałem Boga, jeśli gdziekolwiek był, dlaczego tak się stało. Liczyłem na jakąś reakcję, ale nie taką. Już obojętność byłaby lepsza.
A może uśmiechnął się, bo rozbawiła go ta sytuacja, to całe wpatrywanie, moja dezorientacja, która na pewno była widoczna na mojej twarzy. Jego uśmiech był piękny  wydawał się szczery, dlatego ta wersja wydawała mi się bardziej prawdopodobna. Ale przecież idealnie skłamał o spóźnieniu autobusu. Ja, który znałem prawdę, prawie się nabrałem. W tym przypadku mogło być tak samo.
Do końca zajęć trzymałem się ławki, aby się nie odwrócić. Bardzo tego chciałem, ale  drugiej strony bałem się tego. Bałem się tych oczu, uśmiechu.   Nie potrafiłem powiedzieć, dlaczego.
Arek nie zwracał na mnie uwagi, ale Zośka coś zauważyła. Z resztą sama często patrzyła na Nowego, jakby chciała się w czymś upewnić. Nie wiem , co chodziło.

Nareszcie usłyszałem donośny dźwięk dzwonka ogłaszającego przerwę. Powoli wypuściłem powietrze starając się uspokoić. Wszyscy zaczęli się już przepakowywać na kolejną lekcję, lecz mnie coś jakby przykuło do krzesła, nie mogłem się ruszyć.
Zauważyłem, że Nowy podszedł na chwilę do Talskiego i po cichu o czymś rozmawiali. Chłopak stał do mnie tyłem, także nie mogłem dostrzec wyrazy jego twarzy. Pewnie uzgadniali jakieś organizacyjne sprawy.
- I co o nim sądzicie ? – zapytał Arek, patrząc się bardziej na Zosię niż mnie.
- Ciężko teraz cokolwiek powiedzieć – odpowiedziała dziewczyna, wyciągając zeszyt do majcy – Nawet z nim nie gadaliśmy, ale wydaje się spoko.
- Ma taką bardzo pozytywną twarz – odparł chłopak – Ale i tak ważne, że im się spodobał – tu wskazał na laski. Stały zbite w grupkę  i chichotały. Szeptały do siebie, cały czas patrząc na kurdupla. Pewnie ustalały, jak do niego zagadać.
- Uuu pojawił im się nowy ogier do wypróbowania – prychnęła Zośka z pogardą – Ale dziwki. Prawie się ślinią na jego widok. Rzeczywiście jest on aż tak przystojny ?
W sumie na to wskazywało ich zachowanie. Wiedziałem już jak to się skończy. Zaakceptowały jego wygląd, stwierdziły , że jednak się nadaje. W najbliższym czasie podejdą do niego, zagadają i podejmą ostateczną decyzję, czy go przyjąć. Nie mogłem do tego dopuścić.
- Ja ci tego nie powiem -  zachichotał Arek – Ale na moje męskie i wprawione seksualnie oko – tu mi mrugnął – jest chyba taki przeciętny. No ani wysoki, szczególnie wysportowany. Za to ma bardzo fajny uśmiech. Taki, kurcze nie wiem … Ciepły ?  Od samego patrzenia mam ochotę go poznać.
Troszkę mi ulżyło. Czyli na kumpla też w jakimś stopniu działał. Już myślałem, iż tylko mi tak odbiło. Co prawda ze słów Arka wynikało, że chłopak jest ciekawy i nic więcej, a ja czułem do niego jakiś dziwny pociąg. Z jednej strony nie chciałem go poznać. Strasznie mnie wkurzył tym swoim uśmiechem – choć muszę przyznać, że uśmiecha się ładnie – optymizmem, a w szczególności zajściem w empeku. Już czułem, iż moja pozycja delikatnie, bo delikatnie, ale jednak zaczęła się obniżać. Wyjście dzisiejszej sytuacji z autobusu tylko przyśpieszyłoby ten proces.
Coś jednak, jak wspomniałem, ciągnęło mnie do tego, żeby z nim porozmawiać, ujrzeć jego twarz z bliska. Aura, którą rozpraszał, męczyła mnie i drażniła, ale i też przynosiła ulgę. Nie potrafiłem zdecydować, czy lepiej będzie dla mnie gdy ucieknę od niego, czy zostanę.
- A co ty o nim sądzisz ? – teraz Arek zwrócił się bezpośrednio w moją stronę. Poczułem, że Zosia również na mnie spojrzała. Chciała dowiedzieć się, czy wszystko w porządku, o co chodzi. Wyczuła, iż dzieje się ze mną coś dziwnego. Powoli podniosłem wzrok i starając się udawać obojętność, odpowiedziałem:
-Nie wiem, czym się zachwycać. Kolejny lamus, nie mający własnego życia. Mówię wam, będą z nim same problemy. Zobaczycie, gościu będzie przypieprzał się do wszystkiego, wszędzie wtryniał nos. Takie małe uśmiechnięte osoby już takie są.  Wygląda strasznie irytująco.
- Ej , co cię ugryzło – warknęła Zośka, szturchając mnie w ramie – Gościu przecież nic ci złego jeszcze nie zrobił, a już go oceniasz. Bez obrazy Staszek, ale zachowujesz się jak te kobyły – coś jej podpadłem. Do dziewczyn z klasy porównywała tylko osoby, które zaszły jej za skórę. – Mi wydaje się sympatyczny.
Akurat w tym momencie bohater naszych rozmów wrócił do ławki i opowiadając coś Danielowi, usiadł na ławce.
- Chodźmy się z nim przywitać – zaproponował Arek. Czułem tą atmosferę, napięcie. Wszyscy czekali na to, aż w końcu ktoś podejdzie, przedstawi się i zaprezentuje całą klasę.  Taka już była tradycja. Jednak nikt nie czuł na sobie tego obowiązku. Zapewne do końca dnia każdy to zrobi, jednak ktoś musi zacząć ten teatrzyk.
- Daj sobie spokój – syknąłem, przerywając Zosi, która zapewne chciała poprzeć pomysł chłopaka – Niech lamusy się z nim bratają i witają. Pasuje do nich.
- Stary o co ci chodzi ? – spytał zdziwiony Arek – To chyba normalne, że chcemy go poznać. Po za tym jesteś tu szefem i to ty powinieneś iść i go przywitać, nim zrobią to inni. – przewrócił oczami i ruszył w stronę Nowego.
- Co cię kurwa dziś ugryzło ? – warknęła Zośka podążając za naszym kumplem. Nie mogłem zrobić niczego poza pójściem za nimi.
Gdy tylko Daniel zobaczył, że się zbliżamy, ulotnił się w mgnieniu oka. Janek akurat mówił coś w tamtej chwili. Przerwał kiedy zobaczył, że mówi do nikogo
- Ej, gdzie ty idziesz ? – rzucił za chłopakiem, który zniknął już za drzwiami klasy.  Nie wiedział, o co chodzi. Nie wiedział, ze rozmawiając z  Danielem łamie nieformalne prawo, ustanowione przeze mnie. Ze zdziwieniem odwrócił się i spojrzał na mnie i moich przyjaciół. Zdążyliśmy akurat podejść pod jego miejsce. Czułem, że oczy całej klasy zwrócone są na nas.
- Czy  wszyscy jesteście tacy dzicy ? – spytał półszeptem, ale jego tonu wynikało, że mówi na serio. Zośka i Arek zachichotali.  – Całą lekcję do niego gadam, a ten ani słowa, a teraz jeszcze  ucieka.  Chyba nie jestem taki męczący, żeby ludzie ode mnie uciekali ?
Nie mogłem tam wytrzymać. Coś jakby parzyło moją skórę, sprawiało dyskomfort nie do pokonania. Im bliżej Janka, to uczucie się powiększało. Nie byłem w stanie skupić myśli na teraźniejszości. Miałem problem z łapaniem jakichkolwiek bodźców. Ledwo usłyszałem śmiech moich przyjaciół, reagujących na słowa kurdupla.
Ale z drugie strony moje serce zaczęło szybciej bić. Czułem się lepszy, bardziej czysty. Odświeżało to mój umysł. Dostrzegałem rzeczy, których w inny warunkach nie mógłbym zauważyć. Wzrastałem w ciszy, pokonując wszelki niepokój. Wszystkie złe myśli odchodziły w eter. Obecność Janka wzbudzała we mnie strasznie sprzeczne odczucia. Starałem się je ignorować. W sumie udało mi się to. Wielka rozterka połączyła się z pokojem, dając nicość.
-  Uwierz mi, patrząc się na inne osoby w tej klasie, wydajesz się jednym z niewielu normalnych. Beznadziejność panuje tu wszem i wobec. A poza tym jestem Zośka – dziewczyna podała mu rękę, na co zareagował wielkim uśmiechem. Coś we mnie drgnęło.
- Janek, miło mi. – odparł, jeszcze bardziej rozsiewając radosną atmosferę – Ale naprawdę jest aż tak źle ?
- Zależy jak na to patrzysz – wtrącił się Arek, podając Nowemu dłoń – Jeśli kręci cię nauka i „nowinki techniczne” tamci będą dla ciebie idealni – wskazał na lamusów, udających, że nam się nie przyglądają. – Tamci to napalone ogiery, którym w głowie tylko jedno – pokazał na męską część paczki. W sumie Arek przemilczał, iż sam do niej należy. – Zostają jeszcze dziewczyny, lecz z nimi raczej o niczym nie porozmawiasz, no chyba że szczególnie interesujesz się modą czy innymi takimi pierdołami. Ale chyba nawet wtedy długobyś z nimi nie wytrzymał, bo są po prostu tępe.
- I przygotuj się, że  najbliższym czasie cię dopadną – wtrąciła Zosia zniżając głos – Muszą ocenić, czy jesteś wart ich uwagi, no bo przecież, nie mogą się pokazać z byle kim na dzielni.
- Czy zostajemy inny wybór, poza tymi trzema grupkami ? Bycie kujonem już przerabiałem, a wywalanie fujary na widok każdej dziewczyny jakoś mnie nie kręci.  – zapytał Janek. Arek i Zośka zarechotali. Przyznam, iż sam ledwo zdusiłem chichot.
Dopiero chyba wtedy mnie zauważył. Stałem za przyjaciółmi, nie odzywając się. Jakoś nie miałem dużej ochoty z nim gadać. Przez chwilę patrzył się na mnie, lecz zaraz odwrócił wzrok.
- A wy do której grupy należycie ? – spytał z zaciekawieniem.
- W sumie chyba nie klasyfikujemy się w żadnej. – odparła Zośka, siadając obok Nowego – Jesteśmy za głupi, aby trzymać się z kujonami, zbyt świeci , aby z ogierami i zbyt brzydcy, aby z blacharami.
- Już nie przesadzaj. Czego jak czego, lecz urody odmówić ci nie można – zapewnił Janek. W jego tonie usłyszałem, iż chciał tylko to stwierdzić, nie poderwać. Jednak poczułem zazdrość. Niech robi, co chce ale wara od moich przyjaciół.
-  Oj kurdupla nie pozwalaj sobie na za dużo – powiedziałem wychodząc z cienia. Zośka przesłała mi nienawistne spojrzenie. Twarz Janka nie wyrażała żadnych emocji. – Myślisz, że przyjdziesz, powiesz jakiś badziewny tekst i wszystkie twoje ? Spójrz w lustro. Albo lepiej nie, bo się załamiesz. – Trochę mnie poniosło. Gdy tylko skończyłem wypowiedź, zaczynałem jej troszkę żałować. Ale to uczucie szybko minęło, gdy usłyszałem odpowiedź.
- Kurcze, widzę, że mam okazje poznać największego znawcę podrywu w tej klasie. – odparł głosem pełnym pogardy – Właśnie widzę, wszystkie u twoich stóp – rozległy się pojedyncze chichoty. Kurdupel chyba zauważył, jak dziś patrzą na mnie dziewczyny, po wczorajszym zdarzeniu z Agą. Nie doceniłem go. – Ale czy taki macho nie powinien szanować każdej kobiety ? – czułem, iż ta konwersacja schodzi na niepomyślny dla mnie tor.  Odparłem więc:
- Szanuje, ale tylko te, które na to zasługują.
Wszyscy patrzyli się na nas, nawet wychowawca. Arek nie wiedział, co powiedzieć, a Zośka przyglądała się w milczeniu.
- Zapamiętajcie moi drodzy, po tych słowach można poznać samca z wyjątkowo małym przyrodzeniem.
Całą salę wypełnił głośny śmiech. Arek ryczał głośniej niż zazwyczaj. Zośka dusiła chichot w swojej bluzce. Nawet kujony i Talski się śmiali. Ale i tak nikt nie pobił mojej paczki. Prawie płakali z radości i leżeli na ławkach.
- Potwierdzam. Już mój roczny brat ma większego – krzyknęła rozbawiona Aga.  Dostała swoją upragnioną zemstę
Zrobiłem się pewnie czerwony jak burak. Ośmieszył mnie na oczach całej klasy. Straciłem już autorytet. Czułem, że moja połowa klasy już go zaakceptowała. I tylko czekać, jak do nas dołączy. A to wiązało się tylko z moim upadkiem.
Rozległ się dzwonek.


Przez cały dzień byłem już nieswój. Arek i Zośka próbowali mnie udobruchać, lecz im się nie udało. Za to kurdupel bawił się świetnie. Co chwila podchodziły do niego nowe osoby, przedstawiały się, rozmawiały  i natychmiastowo czuły sympatię do Janka.  Zaczynałem powoli rozumieć jego fenomen. Nikogo nie traktował z góry, rozmawiał normalnie z każdym. Nie liczył się dla niego wygląd, czy poglądy. Szanował wszystkich, oprócz mnie. Do tego jego uśmiech i twarz, przyciągały każdego. Miało się wrażenie, że trzeba z nim porozmawiać, poznać, pożartować. Sam tego chciałem, jednak nie potrafiłem przezwyciężyć swojej dumy.

Gdy przebieraliśmy się w szatni po lekcjach, moja złość osiągnęła już maksymalny poziom. Każde słowo, każdy gest mnie denerwował. Dlatego kiedy zobaczyłem Janka w naszej szatni, powiedziałem:
- Sorry kurduplu, ale to jest szatnia tylko dla fajnych. – znowu zaległa głęboka cisza.
- To dlaczego tu stoisz ? – spytał udając zdziwienie.
- Ktoś musi pilnować, aby szmaty, które nazywasz swoimi ubraniami, nie pomieszały się z naszą, lepszą odzieżą. Wiesz pchły, karaluchu i te sprawy. Śmierdzieli i biedaków trzeba izolować.
Chłopaka zatkało. Na pewno nie spodziewał się takiej  nienawiści w moim głosie, nie spodziewał się tych słów. Liczył, że co ? Że w nowej klasie będzie lubiany, szanowany ? Że będzie liczył się tylko jego charakter ?
Nie dało się ukryć, że ubrania Janka nie były jakoś szczególnie luksusowe. Stare znoszone jeansy, trampki z brudnymi sznurówkami i odpadającymi już podeszwami. Bluza, która kiedyś była czerwona,  lecz po licznych praniach, teraz przypominała tylko róż.  Nic nie było markowe. Cała garderoba pochodziła z jakiś lumpeksów, czy odzieży na wagę.
Kurdupel spojrzał na mnie wzrokiem zabijanego baranka, który pytał się dlaczego. Chyba trafiłem w jego jakiś czuły punkt. W momencie z radosnego stał się załamany. No sorry. W dzisiejszych czasach, kiedy ubierasz się jak menel, nie masz szans na szacunek i poważanie, szczególnie w naszej klasie. Widziałem, iż inni też zaczęli patrzeć na niego w ten sposób. Dziewczyny zauważyły jego strój i w ich oczach ujrzałem pogardę. Ominęły chłopaka szerokim łukiem, dając mu do zrozumienia, że jest dla nich zerem i wyszły na zewnątrz. To samo zrobili chłopcy. Opinia i popularność, zdobyta dziś przez niego, rozsypała się w proch. Mówiłem, potrafię zniszczyć każdego. Zośka z Arkiem nie widzieli tego. Dopiero teraz weszli do szatni i kiedy ujrzeli mnie i Janka patrzących na siebie, stwierdzili, że wszystko jest normalnie.  W końcu nie spodziewali się, iż rzucimy się sobie do ramion, po dzisiejszej konfrontacji.
- Idziesz dziś z nami ? – spytał Arek, ubierając kurtkę.
W sumie nie miałem na seks szczególnej ochoty. Myślałem, ze po odreagowaniu złości na Janku poczuję się lepiej, jednak było wręcz odwrotnie. Czułem się Jeszce bardziej winny. Już miałem odmówić, lecz uzmysłowiłem sobie, że jeździmy z kurduplem tym samym tramwajem. Nie wiem, czy byłbym w stanie wytrzymać jego obecność sam na sam, więc odparłem, że pójdę.
Zosia dała mi całusa w policzek, pożegnała się z Jankiem, który nadal smutny i zamyślony, kiwnął jej tylko głową. Razem z Arkiem wyszła na zewnątrz.
Ja zostałem wpatrując się w chłopaka. Usiadł na ławce i powoli zaczął przebierać buty. Dokładnie je przy tym oglądał. Może stwierdzał, iż rzeczywiście są beznadziejne i godne pogardy. W tamtej chwili poczułem wyrzuty sumienia. Zadałem mu cios poniżej pasa. On mówił w sumie prawdę z tym szanowaniem kobiet. Miał prawo i powody, aby to powiedzieć. Ja za to zachowałem się jak kretyn. Jest się kompletnym zerem, kiedy ocenia się innych na podstawie ich ubioru. To nie od niego zależało, na jakie ciuchy może sobie pozwolić. Może cierpiał na brak kasy. Sam tego doświadczałem. Sam wiedziałem, jakie to uczucie, a mimo to, wytknąłem je Jankowi w bardzo perfidny sposób.
  Nagle chłopak wstał. Powoli podszedł do wieszaka i ściągnął swoją kurtkę. Trochę na nią popatrzył, a następnie opatulił się jak małe dziecko. Zasunął zamek, wygładził fałdy powstałe przy jej wkładaniu. Podniósł wzrok.
Jego oczy nadal były pełne żalu i niewiedzy. A i także zawiedzenia, Myślał, iż wszystko już będzie dobrze, że spotka normalnych ludzi, nie patrzących na pierdoły takie jak ubiór czy wygląd. Spodziewał się, iż po dzisiejszym dniu będzie lubiany, za to, kim naprawdę jest. A teraz odtrącili go ze względu na ubiór chłopaka.
Czułem już tylko zimno i chłód. Cała jego przyjazna aura zniknęła. Pojawił się za to smutek, który jeszcze bardziej mnie przygnębiał. Miałem ochotę upaść  odejść w nicość.
- Czy sprawia ci to przyjemność ? Niszczenie ludziom życia ? – zapytał pełnym bólu się głosem. Jego oczy łamały mnie w środku. Myślałem, że oszaleję. – Co ci złego zrobiłem ? Miałem nadzieję , że wreszcie znajdę sobie tutaj prawdziwych przyjaciół. I dzisiejszy dzień na to wskazywał. A ty wszystko spieprzyłeś ! I dlaczego ? Bo nie mam markowych ciuchów ? Bo moje ubrania są gorszej jakości ? To wcale nie znaczy, że jestem brudny i zaniedbany. To wcale nie znaczy, że jestem gorszy ! – ostatnie słowo zaakcentował tak mocno, iż myślałem, ze jego siła mnie przewróci. – Naprawdę myślisz, iż coś przez to osiągniesz ? Teraz twoje słowa mnie bolą, ale po pewnym czasie przestaną i uczynią mnie jeszcze silniejszym. A ty ? Żyj tym swoim obłudnym życiem, jeżeli w ogóle mogę nazwać tak okres, w którym istniejesz. Sama twoja osoba będzie dawała ci tylko ból i nienawiść. Prowadzą one jedynie do śmierci. Aż w końcu zakończą one naszą znajomość. Kiedy przyjdę na twój pogrzeb.

Podniósł torbę i wybiegł, zostawiając mnie samego, wpatrującego się głucho w jego cień.
***********************************************************

Hey tu robyn !
Chyba nie będę już nic mówić. Słowa Janka wystarczą na podsumowanie tego rozdziału, części opowiadania, znajdującej się na tym blogu, niechybnej przyszłości Staszka oraz jego problemów.

3 komentarze:

  1. Blog został dodany do Katalogu Euforia.
    Pozdrawiam, Białko :>

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawde licze na nowy rozdzial w najblizszym czasie... Wciagnelam sie ze wzgledu na to, ze opisujesz przezycia bohatera, a nie skracasz akcji, czyniac ja powierzchowna i wrecz nierealna.. Dodawaj jak najszybciej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. kocham to opowiadanie, dżizas
    nawet jeśli przez czytanie tego, nie mogłam trafić obiadem do gęby, lel

    OdpowiedzUsuń